Witajcie.
Dawno takiego bajzlu na swoim biurku nie miałam. Totalny misz-masz. A to dlatego, że próbuję złapać kilka srok za ogon...Priorytetem były mufinki ..czy babeczki jak kto woli.. na jeden taki wspólny projekt z kilkoma modelinowymi dziewczynami na WOŚP, ale o tym jak Nasza wspólna praca będzie gotowa, wówczas opublikuję co, kto i dlaczego :)
Od dawna, bardzo dawna, leżał i czekał lniany sznurek i prosił, błagał wręcz o moją uwagę. Doczekał się, choć dwa kroki jeszcze do końca mi zostały...
Razem z wyżej wspomnianymi babeczkami upiekło się kilka nowych rzeczy, ale ta niesklejona, ta niepolakierowana, a tamta w ogóle jeszcze ni huhu...
No i............dorwałam młynek dziewiarski...więc od razu trzeba było polecieć po włóczkę i go rozpracować...
Dobrego w tym wszystkim tyle, że nie mam wątpliwości czy wszystko zostanie dokończone. Oczywiście że tak, mam nadzieję, że zdążę przed urodzeniem synka hehe, bo to już w lutym :)
A dzisiaj dopchały się do bloga niewielkie kolczyki sztyfty:
pralinki i dwie tarty. Reszta w swoim czasie.