Nie mam chwili na lepienie, no nie daję rady..jak niektóre rzeczy nawet pozaczynałam, to żeby powykańczać (polewy, posypki itp) nie mam zwyczajnie jak. Na te właśnie wykończenia potrzebowałabym nieprzerwanie dłuższej chwili, a to jest na ten moment niewykonalne..latam ciągle między jednym smykiem a drugim, a jak chcę coś zrobić dla siebie to w biegu dosłownie, albo jak jest mąż w domu to wykorzystuję każdy moment aby coś zrobić w domu lub dla siebie właśnie. Nie jest źle, przyznam, że obawiałam się, że będzie gorzej, ale jestem "nieco" wyczerpana.
No i czekam z utęsknieniem na słoneczko. Ta pogoda nie pomaga mi się poskładać po tych wszystkich wydarzeniach ostatnich tygodni, więc mocno uczepiłam się myśli, że wraz z poprawą pogody i mój nastrój się zmieni. Wierzę w to bardzo. Dzisiaj sprawdzałam pogodę długoterminową (wiem, wiem...może się nie sprawdzić) to poprawa temperatury ma być znaczna, ale za to ciągle ma lać deszcz. No jak nie urok...
Wracając do tytułu posta, mam do pokazania jeszcze dwie zaległe słodkie zawieszki.