Co z dzisiejszym dniem było nie tak? Może jakieś specyficzne ułożenie gwiazd, albo pełnia...
Jak tylko wstałam rano to już czułam, że coś nie halo...czułam, czułam, a jak poszłam odwiedzić mojego psa to poczułam jeszcze dokładniej...to co zobaczyłam w miejscu gdzie śpi.....rany Bossskie. Wczoraj nam uciekł (też mi nowina...) więc dziś jak tylko się dało pozbywał się niechcianej zawartości żołądka i jelit. Dzięki Carlos. Ty nie zawodzisz. Dobrze, że moje chłopaki dali mi się uporać z tym całym bajzlem.
A potem...wiecie, już poszło. Szklanka, jedno jedyne miejsce z błotem na podwórku i oczywiście mój S. w nim siedzi i krzyczy..., uwalona bluzka tłuszczem, przesikane łóżeczko D. No, nazbierało się tego dzisiaj. Jak mój P. wrócił z pracy to już wiedział, że muszę wyjść :) Wyszłam, odwiedziłam sklep z kosmetykami, wróciłam, lepiej mi :)
A jak już mi lepiej to mogę pokazać Wam kilka zakładek do książek, które robiłam w ostatnim czasie dla znajomej książkoholiczki...jeśli tak mogę ją nazwać.
Jakoś ciężko mi było dobrze pokazać tą zakładkę z muffinką...
Udanego weekendu :)
Karina